Któż nie zna zespołu Sonic Youth? Wątpię, że są takie osoby. Każdy kojarzy ich choćby z utworów ,,Dirty Boots", lub ,,Sunday".
Zacząłem temat od tego zespołu ponieważ miłość lat 80 - Kim Gordon - wraz z Alexem Knostem znanym z Tommorows Tulips, nagrali wspólnie album pod szyldem ,,Glitterbust", o takim samym tytule.
Album rozpoczyna się dość melancholijnie utworem ,,Soft Landing". Przyjemnie wprowadza, jednak brakuje mi tutaj wokalu... Cholernego wokalu, który wprowadziłby jeszcze lepiej w klimat albumu.
W kolejnym utworze - ,,Repetitive Differ" cierpię niestety na ten sam problem. Jednak brzmi to jak Sonic Youth, czy to dobrze? Każdy pewnie ma swoje zdanie. Tak na prawdę nie ma co się dziwić. Kim Gordon połowę życia spędziła wraz z tym zespołem.
Przechodzimy do wisienki na torcie - ,,Erotic Resume". Określiłbym ten utwór jako psychodeliczny noise rock. Z jednej strony czuć noise rockowe brzmienie, jednak z drugiej wprawiające nas w trans. Świetny klimat, który sprawia, że nie czuje się nawet kiedy utwór się skończył.
Ponownie czuję typowe brzmienie dla Sonic Youth w ,,The Highline". Jednak nie znaczy, że jest to złe. Przesiąka to aurą tego zespołu, oraz pewnym niepokojem. Wspaniałe, mówiąc jednym słowem.
Na koniec 15-minutowy kolos ,,Nude Economics". Fani noise rocka, na pewno nie będą zawiedzeni.
Cóż... Nie jest to na pewno poziom tak dobry jak Sonic Youth. Jednak może to tylko wina mojego przywiązania do tego zespołu. Pomimo wszystko album jest świetny. Jak na początek tego projektu nie pożałuję oceny 8/10.
wtorek, 22 listopada 2016
środa, 16 listopada 2016
Dusza Polskiej Kopalni
Furia to polski zespół pochodzący z Katowic. Pod względem sławny mają wiele fanów, oraz antyfanów. Panowie zaprezentowali w tym roku nową EP oraz pełny album, jednak recenzję ich poprzedzę opisaniem debiutanckiej płyty Furii - ,,Martwa Polska Jesień".
Pierwszy utwór - ,,Nade mną mgła" - już daje zarys tego jak gra Furia. Sporo dobrych, blackowych riffów, ale również spokojnych wstawek. Po nim nadchodzi ,,Dzień czarny, noc czarna". Jest to najdłuższy utwór z tego albumu, trwający prawie 9 minut. Moim zdaniem nie jest najgorszy, jednak niezbyt mnie przekonuje. Następnie mamy ,,Krew w kolorze bursztynu". I to jest dobre! Czuć wyłaniający się depresyjny nastrój, pełen bólu i cierpienia. Kolejny sztos - ,,Ślepych dzień". Wspaniałym utworem jest ,,Na ciele swym historię mą piszę". Jest to niczym wyraz agresji i później spokój, odejście w inny wymiar... Nadciąga wielkimi krokami zima, a debiut zespołu kończy utwór ,, Idzie zima". Jest to mój ulubiony utwór z tego albumu, świetnie im wyszedł. Debiut jest przepełniony nienawiścią, oraz depresyjnymi tekstami, za co go wielbię.
Panowie wydali w tym roku EP ,,Guido". ,,1" przedstawia zupełnie innym klimat znany wszystkim fanom zespołu. Jednak błędne byłoby stwierdzenie, że jest to złe, bo jest wręcz przeciwnie. Jak dla mnie świetnie brzmi utwór rozpoczynający płytę. Drugi utwór ,,2" również trzyma się podobnie. Muszę stwierdzić, że pierwsza część tej EPki - Stara Polska księżycowa - przypomina mi klimatem Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi. Teraz czas na drugą część płyty - Ubrdy, część 1 - rozpoczynająca się skitem ,,320 w 2". Tym razem możemy zauważyć już w ,,Hahary" typową rzecz u Furii - długie utwory. Dalej jest to post rockowy klimat. Następnie usłyszymy ,,Łączkę". Ciekawym pomysłem było dodanie... gwizdania. I że ponoć nie da się być oryginalnym? Przyjemny spacer po łączce jednak się kończy. EP zespołu kończy ,,Lew Albinos".
Czas teraz na pełny album, również z tego roku - ,,Księżyc milczy luty". Enigmatyczna okładka, tak samo tytuł, szczerze mówiąc nie wiedziałem czego się spodziewać. Tym bardziej, że zaskoczyła mnie niesamowicie epka.
Rozpoczyna się utworem ,,Za ćmą, w dym". I to czego mi tu zabrakło to bardzo mało wokali. Instrumentalnie jest przyjemnie. Dla mnie ,,Ciało" to była głęboka podróż w głąb samego siebie. Powtarzane zdanie niczym mantra ,,Ciała za mało" było tutaj przyjemnym pomysłem. Ponownie mam ochotę ponarzekać na wokale, jeśli chodzi o ,,Tam jest tu". Jednak instrumentalnie utwór niszczy. Przeszło mi jakoś bez jakiejkolwiek reakcji ,,Grzej". Chociaż nie powiem, jest dobrze. Najlepszy utwór z tej płyty to moim zdaniem ,,Zabieraj łapska". Gra na basie, oraz wokal Sarsa wyszły tutaj genialnie. Nihil również pochwalił się co potrafi. Padłem po usłyszeniu tego, totalna miazga. I na koniec ,,Zwykłe czary wieją" - utwór, który przyjemnie zamyka album.
EP, oraz pełny album są świetne i bardzo mnie przekonują do siebie. Ocenię je oba w jednej ocenie i przyznaję ocenę 8/10.
Pierwszy utwór - ,,Nade mną mgła" - już daje zarys tego jak gra Furia. Sporo dobrych, blackowych riffów, ale również spokojnych wstawek. Po nim nadchodzi ,,Dzień czarny, noc czarna". Jest to najdłuższy utwór z tego albumu, trwający prawie 9 minut. Moim zdaniem nie jest najgorszy, jednak niezbyt mnie przekonuje. Następnie mamy ,,Krew w kolorze bursztynu". I to jest dobre! Czuć wyłaniający się depresyjny nastrój, pełen bólu i cierpienia. Kolejny sztos - ,,Ślepych dzień". Wspaniałym utworem jest ,,Na ciele swym historię mą piszę". Jest to niczym wyraz agresji i później spokój, odejście w inny wymiar... Nadciąga wielkimi krokami zima, a debiut zespołu kończy utwór ,, Idzie zima". Jest to mój ulubiony utwór z tego albumu, świetnie im wyszedł. Debiut jest przepełniony nienawiścią, oraz depresyjnymi tekstami, za co go wielbię.
Panowie wydali w tym roku EP ,,Guido". ,,1" przedstawia zupełnie innym klimat znany wszystkim fanom zespołu. Jednak błędne byłoby stwierdzenie, że jest to złe, bo jest wręcz przeciwnie. Jak dla mnie świetnie brzmi utwór rozpoczynający płytę. Drugi utwór ,,2" również trzyma się podobnie. Muszę stwierdzić, że pierwsza część tej EPki - Stara Polska księżycowa - przypomina mi klimatem Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi. Teraz czas na drugą część płyty - Ubrdy, część 1 - rozpoczynająca się skitem ,,320 w 2". Tym razem możemy zauważyć już w ,,Hahary" typową rzecz u Furii - długie utwory. Dalej jest to post rockowy klimat. Następnie usłyszymy ,,Łączkę". Ciekawym pomysłem było dodanie... gwizdania. I że ponoć nie da się być oryginalnym? Przyjemny spacer po łączce jednak się kończy. EP zespołu kończy ,,Lew Albinos".
Czas teraz na pełny album, również z tego roku - ,,Księżyc milczy luty". Enigmatyczna okładka, tak samo tytuł, szczerze mówiąc nie wiedziałem czego się spodziewać. Tym bardziej, że zaskoczyła mnie niesamowicie epka.
Rozpoczyna się utworem ,,Za ćmą, w dym". I to czego mi tu zabrakło to bardzo mało wokali. Instrumentalnie jest przyjemnie. Dla mnie ,,Ciało" to była głęboka podróż w głąb samego siebie. Powtarzane zdanie niczym mantra ,,Ciała za mało" było tutaj przyjemnym pomysłem. Ponownie mam ochotę ponarzekać na wokale, jeśli chodzi o ,,Tam jest tu". Jednak instrumentalnie utwór niszczy. Przeszło mi jakoś bez jakiejkolwiek reakcji ,,Grzej". Chociaż nie powiem, jest dobrze. Najlepszy utwór z tej płyty to moim zdaniem ,,Zabieraj łapska". Gra na basie, oraz wokal Sarsa wyszły tutaj genialnie. Nihil również pochwalił się co potrafi. Padłem po usłyszeniu tego, totalna miazga. I na koniec ,,Zwykłe czary wieją" - utwór, który przyjemnie zamyka album.
EP, oraz pełny album są świetne i bardzo mnie przekonują do siebie. Ocenię je oba w jednej ocenie i przyznaję ocenę 8/10.
czwartek, 10 listopada 2016
Heavy metal w starym stylu.
Eternal Champion to zespół pochodzący ze Stanów Zjednoczonych. Skład jest ciekawy, ponieważ mamy w nim trzech gitarzystów (Blake Ibanez, John Powers, oraz Carlos Llanas), wokalistę (Jason Tarpey), oraz osobę odpowiadającą za klawisze, bass, oraz perkusję (Arthur Rizk). Jak wyszedł debiut ,,The Armor Of Ire" dla tego zespołu?
Zacznijmy może od kwestii okładki. Biją od niej lata 80 heavy metalu. Trudno uwierzyć aż, że za tą okładkę odpowiada Adam Burke - osoba, która odpowiada za okładkę ,,Terminal Redux" zespołu Vortex. Już na samym początku ,,I Am The Hammer" czuć dobre, heavy metalowe granie. Utwór tytułowy ,,The Armor Of Ire" mocno zalatuje power metalem. Jednak nie jest zły, nawet przyjemnie się go słucha. Solówka jak dla mnie nie posiada tutaj jakiegoś wybitnego brzmienia, wręcz mnie irytuje. ,,The Last King Of Pictdom" to utwór z wpadającym w ucho głównym riffem i solówką, bierze mnie to. ,,Blood Ice" to preludium na bębnach jakby nawoływał do nadciągnięcia czegoś wielkiego... I faktycznie tak jest! Nadciąga ,,The Cold Sword" z którego wychodzi wspaniały duch heavy metalu. Nie mam jakichkolwiek zarzutów do tego utworu. Na heavy metalowych albumach jest słabo bez ballady, jednak tutaj jej nie brakuje. Tą balladą jest ,,Invoker" wraz z energicznym refrenem. Niezły jest ,,Sing A Last Song Of Valdese" - 6-minutowy utwór. ,,Shade Gate" jest ciekawym outro, które zamyka album.
Ten debiut to na prawdę nie jest zły album. Ciekawe riffy, okładka i w ogóle. Jednak brakuje mi tu sporo rzeczy, jak chociażby solówki przy których aż chce się machać głową. Niestety, ale i tak podwyższam ocenę dając 6/10.
Zacznijmy może od kwestii okładki. Biją od niej lata 80 heavy metalu. Trudno uwierzyć aż, że za tą okładkę odpowiada Adam Burke - osoba, która odpowiada za okładkę ,,Terminal Redux" zespołu Vortex. Już na samym początku ,,I Am The Hammer" czuć dobre, heavy metalowe granie. Utwór tytułowy ,,The Armor Of Ire" mocno zalatuje power metalem. Jednak nie jest zły, nawet przyjemnie się go słucha. Solówka jak dla mnie nie posiada tutaj jakiegoś wybitnego brzmienia, wręcz mnie irytuje. ,,The Last King Of Pictdom" to utwór z wpadającym w ucho głównym riffem i solówką, bierze mnie to. ,,Blood Ice" to preludium na bębnach jakby nawoływał do nadciągnięcia czegoś wielkiego... I faktycznie tak jest! Nadciąga ,,The Cold Sword" z którego wychodzi wspaniały duch heavy metalu. Nie mam jakichkolwiek zarzutów do tego utworu. Na heavy metalowych albumach jest słabo bez ballady, jednak tutaj jej nie brakuje. Tą balladą jest ,,Invoker" wraz z energicznym refrenem. Niezły jest ,,Sing A Last Song Of Valdese" - 6-minutowy utwór. ,,Shade Gate" jest ciekawym outro, które zamyka album.
Ten debiut to na prawdę nie jest zły album. Ciekawe riffy, okładka i w ogóle. Jednak brakuje mi tu sporo rzeczy, jak chociażby solówki przy których aż chce się machać głową. Niestety, ale i tak podwyższam ocenę dając 6/10.
środa, 9 listopada 2016
Staronordycki duch.
Skuggsja to projekt założony przez dwojga muzyków - Einara Selvika znanego z zespołu Wardruna, oraz Ivara Bjørnsona. Możemy określić ten projekt jako neofolk z dodatkiem progresywnego black metalu. W tym roku ukazał się debiut ,,Skuggsja: A Piece For Mind And Mirror", jak się powiodło?
Już w pierwszym utworze - ,,Ull kjem" wokal ,,Lindy Fay". Jednak to jest tylko wprowadzenie do albumu. Kolejny utwór to ,,Skuggsjá". Jest wspaniały, to czysty folk w pięknej postaci. Jednak ciekawiła mnie kwestia black metalowych partii. Mogłem już je usłyszeć na ,,Makta og vanæra, for all tid". Black metalowe brzmienie na którego tle usłyszymy chórki to coś wspaniałego. Jednak nie poczują tutaj niedosytu fani black metalu i usłyszą surowe skrzeki. Po nim nadchodzi ,,Tore Hund". Jakoś tak szybko przeleciał, jednak nie przeczę, że jest równie dobry co reszta. Następnie usłyszymy ,,Rop fra røynda - mælt fra minne", który jak dla mnie wprowadza w lekki trans. Ze świadomością, że utwór ,,Skuggeslåtten" jest instrumentalny spodziewałem się na początku czysto folkowego grania. Jednak zostałem zaskoczony, ponieważ znaczącą rolę odgrywają tutaj gitary. Ponownie bardzo przyjemny smaczek dla fanów black metalu. Wspaniały jest ,,Kvervandi". Bardzo wpadł mi w ucho wokal oraz instrumentarium w ,,Vitkispá". Ambientowy ,,Bøn om ending, bøn om byrjing" to coś wybitnego. Bardzo mnie urzekł. Na koniec usłyszymy przyjemny utwór z damskimi wokalami - ,,Ull gjekk"
Debiut projektu Skuggsja to coś wspaniałego. Podoba mi się pomysł z połączeniem neofolku oraz black metalu (nie tworząc z tego folk blacku), oraz użycie języka staronorweskiego. Przyznaję ocenę 10/10.
Już w pierwszym utworze - ,,Ull kjem" wokal ,,Lindy Fay". Jednak to jest tylko wprowadzenie do albumu. Kolejny utwór to ,,Skuggsjá". Jest wspaniały, to czysty folk w pięknej postaci. Jednak ciekawiła mnie kwestia black metalowych partii. Mogłem już je usłyszeć na ,,Makta og vanæra, for all tid". Black metalowe brzmienie na którego tle usłyszymy chórki to coś wspaniałego. Jednak nie poczują tutaj niedosytu fani black metalu i usłyszą surowe skrzeki. Po nim nadchodzi ,,Tore Hund". Jakoś tak szybko przeleciał, jednak nie przeczę, że jest równie dobry co reszta. Następnie usłyszymy ,,Rop fra røynda - mælt fra minne", który jak dla mnie wprowadza w lekki trans. Ze świadomością, że utwór ,,Skuggeslåtten" jest instrumentalny spodziewałem się na początku czysto folkowego grania. Jednak zostałem zaskoczony, ponieważ znaczącą rolę odgrywają tutaj gitary. Ponownie bardzo przyjemny smaczek dla fanów black metalu. Wspaniały jest ,,Kvervandi". Bardzo wpadł mi w ucho wokal oraz instrumentarium w ,,Vitkispá". Ambientowy ,,Bøn om ending, bøn om byrjing" to coś wybitnego. Bardzo mnie urzekł. Na koniec usłyszymy przyjemny utwór z damskimi wokalami - ,,Ull gjekk"
Debiut projektu Skuggsja to coś wspaniałego. Podoba mi się pomysł z połączeniem neofolku oraz black metalu (nie tworząc z tego folk blacku), oraz użycie języka staronorweskiego. Przyznaję ocenę 10/10.
wtorek, 8 listopada 2016
Agresywnie jak na wojnie.
Black Tusk to zespół założony przez James'a Maya, Andrew Fildera, oraz Jonathana Anthona grający sludge metal. Swój debiut ,,Passage Through Purgatory" poprzedzili EP, oraz dwoma demo. Po debiucie nagrali trzy splity, a potem wydali swój drugi album - ,,Taste The Sin".
Okładka tego albumu może kojarzyć się z zespołem Baroness i jest to bardzo dobre porównanie! Otóż tą okładkę akurat przygotował
John Baizley z zespołu Baroness. Już w pierwszym utworze - ,,Embrace the Madness" - czuć pierdolnięcie. Po nim nadchodzi jeszcze lepszy utwór - ,,Snake Charmer". Zmiana prędkości gitar wprawia w zakręconą, ale jakże porywającą podróż. Następnie usłyszymy ,,Red Eyes, Black Skies", niby chwyta, a jednak odrzuca. Mocno zalatuje punk rockiem utwór ,,Way of Horse and Bow". Świetny utwór, bas uderza aż miło. Już pierwsze dźwięki ,,Unleash the Wrath" prorokowały, że to będzie kawał dobrej muzyki. W tym utworze gościnnie zaśpiewał Jason Statts. Wokale mnie rozwaliły na ,, Twist the Knife" tak samo jak tekst. A po nim ,,Redline", utwór jakoś bardzo nie łapie za serducho, ale jest przyjemny. Wręcz przeciwnie jest z utworem ,,The Take Off", który wbija się w mózg i nie chce wyjść. ,,The Ride" wziął mnie jak sam nie wiem co, świetnie to brzmi. I na koniec mamy ,,The Crash". Szybkie tempo, przyjemne wrzaski - idealne, żeby zamknąć album w dobrym stylu.
Niestety, ale Johnathan Athon miał wypadek motocyklowy w 2014 roku, przez który zmarł. Jednak pozostała dwójka znalazła zastępcę i gra dalej. Jednak najnowszy album Black Tusk wydany w tym roku - ,,Pillars of Ash" - jest jeszcze z nagraniami zmarłego muzyka. Jak wyszedł czwarty album Black Tusk?
Pierwsze co się rzuca w oczy to brak okładek z kobietami. Album zaczyna się ,,God's on Vacation", od razu jest wspaniale. Wypływa czysta agresja z ,,Desolation of Endless Times". Kolejny wspaniały utwór to ,,Bleed on Your Knees". Występuje Tutaj ineresująca solówka. Ponownie utwór, który wpada w ucho, oraz solówka przekonuje mnie do siebie - ,,Born of Strife". Niezbyt mnie wziął ,,Damned in the Ground". Jednak już wręcz przeciwnie jest z utworem ,,Beyond the Divide". Szybki i energiczny, wyrzucający z siebie multum emocji. Irytuje mnie na tym albumie ,,Black Tide" jakiś taki odstający od innych, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Najlepszy utwór z tego albumu dla mnie to ,,Still Not Well". Świetne i chwytliwe riffy, wspaniałe wokale, oraz tekst. Niezłym utworem jest ,,Walk Among the Sky" jednak nie porywa mnie. Następnie mamy cover grupy Tank 18 ,,Punkout". Na sam koniec usłyszymy ,,Leveling".
Panowie jak zawsze dali z siebie wszystko. Czuć dobre riffy, perkusję, oraz wspaniałe wokale. Nie ma co, ocena dla tego albumu to 8,5/10.
Okładka tego albumu może kojarzyć się z zespołem Baroness i jest to bardzo dobre porównanie! Otóż tą okładkę akurat przygotował
John Baizley z zespołu Baroness. Już w pierwszym utworze - ,,Embrace the Madness" - czuć pierdolnięcie. Po nim nadchodzi jeszcze lepszy utwór - ,,Snake Charmer". Zmiana prędkości gitar wprawia w zakręconą, ale jakże porywającą podróż. Następnie usłyszymy ,,Red Eyes, Black Skies", niby chwyta, a jednak odrzuca. Mocno zalatuje punk rockiem utwór ,,Way of Horse and Bow". Świetny utwór, bas uderza aż miło. Już pierwsze dźwięki ,,Unleash the Wrath" prorokowały, że to będzie kawał dobrej muzyki. W tym utworze gościnnie zaśpiewał Jason Statts. Wokale mnie rozwaliły na ,, Twist the Knife" tak samo jak tekst. A po nim ,,Redline", utwór jakoś bardzo nie łapie za serducho, ale jest przyjemny. Wręcz przeciwnie jest z utworem ,,The Take Off", który wbija się w mózg i nie chce wyjść. ,,The Ride" wziął mnie jak sam nie wiem co, świetnie to brzmi. I na koniec mamy ,,The Crash". Szybkie tempo, przyjemne wrzaski - idealne, żeby zamknąć album w dobrym stylu.
Niestety, ale Johnathan Athon miał wypadek motocyklowy w 2014 roku, przez który zmarł. Jednak pozostała dwójka znalazła zastępcę i gra dalej. Jednak najnowszy album Black Tusk wydany w tym roku - ,,Pillars of Ash" - jest jeszcze z nagraniami zmarłego muzyka. Jak wyszedł czwarty album Black Tusk?
Pierwsze co się rzuca w oczy to brak okładek z kobietami. Album zaczyna się ,,God's on Vacation", od razu jest wspaniale. Wypływa czysta agresja z ,,Desolation of Endless Times". Kolejny wspaniały utwór to ,,Bleed on Your Knees". Występuje Tutaj ineresująca solówka. Ponownie utwór, który wpada w ucho, oraz solówka przekonuje mnie do siebie - ,,Born of Strife". Niezbyt mnie wziął ,,Damned in the Ground". Jednak już wręcz przeciwnie jest z utworem ,,Beyond the Divide". Szybki i energiczny, wyrzucający z siebie multum emocji. Irytuje mnie na tym albumie ,,Black Tide" jakiś taki odstający od innych, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Najlepszy utwór z tego albumu dla mnie to ,,Still Not Well". Świetne i chwytliwe riffy, wspaniałe wokale, oraz tekst. Niezłym utworem jest ,,Walk Among the Sky" jednak nie porywa mnie. Następnie mamy cover grupy Tank 18 ,,Punkout". Na sam koniec usłyszymy ,,Leveling".
Panowie jak zawsze dali z siebie wszystko. Czuć dobre riffy, perkusję, oraz wspaniałe wokale. Nie ma co, ocena dla tego albumu to 8,5/10.
poniedziałek, 7 listopada 2016
Melodie z rockowym kopem.
Black Rain to zespół pochodzący z Francji mający już 15 lat. Panowie grają glam metal, a w tym roku wydali album. Czy jest warto poświęcić czas na ich nowy album?
Nowy album ,,Released" rozpoczyna się zagrywką basową w ,,Back in Town" przechodząc do melodyjnego grania. Następnie przechodzi do ,,Mind Control", jakieś taki to mdłe. Przyjemnie się słucha ,,Killing me" tylko w refrenie za bardzo zalatuje popem. Świetnym utworem jest ,,Run Tiger Run". Melodia jest, chwytliwy refren jest, świetne solo jest, czego chcieć więcej? Również ciekawym pomysłem są pojedyncze akordy co jakiś czas. Na ,,Puppet On A String" usłyszymy damskie partie wokalne. Sam utwór prezentuje się nieźle, szczególnie solówka jest interesująca. Ponownie akustyczne gitary usłyszymy w ,,Words Ain't Enough". Horrowatym początkiem rozpoczyna się ,,Eat You Alive" by przejść do glam metalowych zagrywek, a na koniec zakończyć się, niczym początek. Słyszałem wiele ballad, ,,Home" jest niewyróżniającą się z tłumu balladą. W ogóle nie zwrócił na mnie uwagi ,,For Your Love". ,,Fade To Black" (Tytuł od razu kojarzy się z balladą Metallici) to przyjemna ballada z energicznym refrenem. Niestety, ale nie pamiętam z jakim konkretnie utworem kojarzy mi się ,,Electric Blue", jednak bardzo mi przypomina jakiś utwór. Kolejno ,,Rock My Funeral" da nam rockowego kopa. Na koniec piękna ballada ,,One Last Prayer".
Nowy album ma ciekawe solówki, partie grane na klawiszach. Dla mnie plusem jest sporo ballad, które uwielbiam. Jednak problemem jest kopiowanie sporo melodii. Ostateczna ocena to 6,5/10.
Nowy album ,,Released" rozpoczyna się zagrywką basową w ,,Back in Town" przechodząc do melodyjnego grania. Następnie przechodzi do ,,Mind Control", jakieś taki to mdłe. Przyjemnie się słucha ,,Killing me" tylko w refrenie za bardzo zalatuje popem. Świetnym utworem jest ,,Run Tiger Run". Melodia jest, chwytliwy refren jest, świetne solo jest, czego chcieć więcej? Również ciekawym pomysłem są pojedyncze akordy co jakiś czas. Na ,,Puppet On A String" usłyszymy damskie partie wokalne. Sam utwór prezentuje się nieźle, szczególnie solówka jest interesująca. Ponownie akustyczne gitary usłyszymy w ,,Words Ain't Enough". Horrowatym początkiem rozpoczyna się ,,Eat You Alive" by przejść do glam metalowych zagrywek, a na koniec zakończyć się, niczym początek. Słyszałem wiele ballad, ,,Home" jest niewyróżniającą się z tłumu balladą. W ogóle nie zwrócił na mnie uwagi ,,For Your Love". ,,Fade To Black" (Tytuł od razu kojarzy się z balladą Metallici) to przyjemna ballada z energicznym refrenem. Niestety, ale nie pamiętam z jakim konkretnie utworem kojarzy mi się ,,Electric Blue", jednak bardzo mi przypomina jakiś utwór. Kolejno ,,Rock My Funeral" da nam rockowego kopa. Na koniec piękna ballada ,,One Last Prayer".
Nowy album ma ciekawe solówki, partie grane na klawiszach. Dla mnie plusem jest sporo ballad, które uwielbiam. Jednak problemem jest kopiowanie sporo melodii. Ostateczna ocena to 6,5/10.
niedziela, 6 listopada 2016
Wśród latających kolorów.
Flyying Colours to zespół założony w 2011 roku w Australii. Po dwóch latach istnienia wydali EP ,,Flyying Colours", a po kolejnych dwóch kolejną EP ,,ROYGBIV".
Rozpoczyna się ona niezłym utworem ,,I Don't Want to Let You Down". Jednak ,,Running Late" to przepiękny utwór. Cudowne są tutaj gitary, oraz wokale, bardzo mi podszedł ten utwór. Dobrze słychać bas w ,,Not Today" co napawa mnie szczęściem. Usłyszymy tutaj przyjemną solówkę. ,,In The End" to klimatyczny utwór, ponownie na pochwałę zasługuje bas. Śpiew wokalistki brzmi jakby z oddali, brzmi to pięknie. Na koniec mamy ,,Leaks" - energiczny i wpadający w ucho utwór. Po tej EP można było stwierdzić, że zespół może mieć potencjał. W tym roku wydali album ,,Mindfullness".
Album zaczyna się od psychodelicznego ,,It's Tomorrow Now". Znany już wcześniej jako singiel. Świetnie wprowadza do albumu. Łagodny jest ,,Long Holiday". Wspaniale brzmią wokale na ,,This Is What You Wanted". Bardzo pozytywny klimat posiada ,,1987". Doskonały utwór, który relaksuje. Ponowie psychodeliką zalatuje ,,Morning Stoner". ,,Melow" tutaj brzmi trochę dream popowo, jednak to tylko i wyłącznie na plus. Instrumental, który pozytywnie mnie zaskoczył to ,,Roygbiv". Ciche odgłosy wśród ściany dźwięku. Po nim ,,Sun Hail And Rain" to utwór który wywołał we mnie pozytywne emocje. Jest tutaj tak dużo damskiego wokalu czego wcześniej mi brakowało. Wręcz nie da się tego odczuć, jak jeden ten utwór zmienia się na ,,Mindfullness". A na koniec mamy ,,When". Balladowy klimat, który zamyka przyjemnie album.
Debiut Flyying Colours jest przyjemny, jednak to nic szczególnego w shoegaze. Jednak elementy psychodelii są czymś wyjątkowym. Ponieważ to ich pierwszy album przyznaję ocenę 7/10.
Rozpoczyna się ona niezłym utworem ,,I Don't Want to Let You Down". Jednak ,,Running Late" to przepiękny utwór. Cudowne są tutaj gitary, oraz wokale, bardzo mi podszedł ten utwór. Dobrze słychać bas w ,,Not Today" co napawa mnie szczęściem. Usłyszymy tutaj przyjemną solówkę. ,,In The End" to klimatyczny utwór, ponownie na pochwałę zasługuje bas. Śpiew wokalistki brzmi jakby z oddali, brzmi to pięknie. Na koniec mamy ,,Leaks" - energiczny i wpadający w ucho utwór. Po tej EP można było stwierdzić, że zespół może mieć potencjał. W tym roku wydali album ,,Mindfullness".
Album zaczyna się od psychodelicznego ,,It's Tomorrow Now". Znany już wcześniej jako singiel. Świetnie wprowadza do albumu. Łagodny jest ,,Long Holiday". Wspaniale brzmią wokale na ,,This Is What You Wanted". Bardzo pozytywny klimat posiada ,,1987". Doskonały utwór, który relaksuje. Ponowie psychodeliką zalatuje ,,Morning Stoner". ,,Melow" tutaj brzmi trochę dream popowo, jednak to tylko i wyłącznie na plus. Instrumental, który pozytywnie mnie zaskoczył to ,,Roygbiv". Ciche odgłosy wśród ściany dźwięku. Po nim ,,Sun Hail And Rain" to utwór który wywołał we mnie pozytywne emocje. Jest tutaj tak dużo damskiego wokalu czego wcześniej mi brakowało. Wręcz nie da się tego odczuć, jak jeden ten utwór zmienia się na ,,Mindfullness". A na koniec mamy ,,When". Balladowy klimat, który zamyka przyjemnie album.
Debiut Flyying Colours jest przyjemny, jednak to nic szczególnego w shoegaze. Jednak elementy psychodelii są czymś wyjątkowym. Ponieważ to ich pierwszy album przyznaję ocenę 7/10.
sobota, 5 listopada 2016
Zew wolności.
Łatwo jest podbić moje serduszko grając sludge metal. Czy tak samo jest z Nowo Zelandczykami z Beastwars?
Swój debiut - ,,Beastwars" - wydali w 2011 roku, po 4 latach od założenia zespołu. Już w pierwszym utworze ,,Damn the Sky" czuć przyjemny klimat, jednak to nie spełniło moich oczekiwań. Na ,,Lake of Fire" usłyszymy dudniący bas, oraz wrzaski z krtani Matta Hyde'a - wspaniałe. Utwór ,,Mihi" kojarzy mi się trochę z Acid Bath, więc bardzo pozytywnie. Tłumione struny w ,,Daggers"... Pomimo, że tyle razy słyszałem tłumione struny w utworach, tutaj brzmią tak jakoś inaczej, lepiej niż zawsze. ,,Call out the Dead" jakoś tak przechodzi i... w sumie tyle. Jeżeli ktoś kocha bas - a ja się zaliczam do takich osób - pokocha utwór ,,Red God". James Woods odwalił kawał dobrej roboty w tym utworze. Po nim usłyszymy ,,Iron Wolf". Lekko przesterowane gitary, cichy wokal, oraz wolna perkusja wprowadzają nas w trans, by później uderzyć nas prosto w twarz. ,,Cthulu" zapewne kojarzą wszyscy fani Samotnika z Providence. Ciekawy utwór, miło się słucha. Na koniec usłyszymy ,,Empire", najlepszy utwór z tego albumu. To tak jak oglądanie filmu. Oglądasz ciekawy film, a końcowa scena sprawia, że masz ochotę obejrzeć go jeszcze raz. Panowie tym utworem kupili mnie szczególnie.
Panowie po debiucie wydali album ,,Blood Becomes Fire" - gdzie można zauważyć nawiązania do Diuny - a 3 lata po nim, czyli w tym roku mamy okazję usłyszeć ich nowy album. Za mastering nowego albumu ,,The Death of All Things" odpowiada Brad Boatright znany z masteringu chociażby ,,Inked of Blood" Obituary. Album rozpoczyna utwór ,,Call To The Mountain". Jest ciężko, panowie są w formie. Spokojną atmosferę tworzy ,,Devils of Last Night" by w refrenie przechodzić do wspaniałych wrzasków. Kolejny utwór to ,,Some Sell Their Souls". Przyjemny, jednak szczególnie mnie nie urzekł. Wręcz przeciwnie jest z ,,Witches". Bas niesamowicie tutaj brzmi. Chwytliwym riffem, a następnie solówką rozpoczyna się ,,Black Days". Klimatyczny kawałek. Po nim nadciąga ,,Holy Man", który rozpoczyna się lekko by przejść do ociężałego basu oraz świetnych wrzasków. Taki sam pomysł został zastosowany w utworze ,,Disappear". Kolejną mamy balladę ,,The Devil Took Her", dodaje ona piękna dla tego albumu. Na koniec mamy utwór tytułowy - ,,The Death of All Things". Jest taki wyróżniający się od reszty w pozytywnym sensie.
Nowy album Beastwars jest ciekawy. Ponownie można rzec o teorii trzeciego albumu. Czuć tutaj, że Panowie wiele osiągną jeszcze. Przyznaję ocenę 8/10.
Swój debiut - ,,Beastwars" - wydali w 2011 roku, po 4 latach od założenia zespołu. Już w pierwszym utworze ,,Damn the Sky" czuć przyjemny klimat, jednak to nie spełniło moich oczekiwań. Na ,,Lake of Fire" usłyszymy dudniący bas, oraz wrzaski z krtani Matta Hyde'a - wspaniałe. Utwór ,,Mihi" kojarzy mi się trochę z Acid Bath, więc bardzo pozytywnie. Tłumione struny w ,,Daggers"... Pomimo, że tyle razy słyszałem tłumione struny w utworach, tutaj brzmią tak jakoś inaczej, lepiej niż zawsze. ,,Call out the Dead" jakoś tak przechodzi i... w sumie tyle. Jeżeli ktoś kocha bas - a ja się zaliczam do takich osób - pokocha utwór ,,Red God". James Woods odwalił kawał dobrej roboty w tym utworze. Po nim usłyszymy ,,Iron Wolf". Lekko przesterowane gitary, cichy wokal, oraz wolna perkusja wprowadzają nas w trans, by później uderzyć nas prosto w twarz. ,,Cthulu" zapewne kojarzą wszyscy fani Samotnika z Providence. Ciekawy utwór, miło się słucha. Na koniec usłyszymy ,,Empire", najlepszy utwór z tego albumu. To tak jak oglądanie filmu. Oglądasz ciekawy film, a końcowa scena sprawia, że masz ochotę obejrzeć go jeszcze raz. Panowie tym utworem kupili mnie szczególnie.
Panowie po debiucie wydali album ,,Blood Becomes Fire" - gdzie można zauważyć nawiązania do Diuny - a 3 lata po nim, czyli w tym roku mamy okazję usłyszeć ich nowy album. Za mastering nowego albumu ,,The Death of All Things" odpowiada Brad Boatright znany z masteringu chociażby ,,Inked of Blood" Obituary. Album rozpoczyna utwór ,,Call To The Mountain". Jest ciężko, panowie są w formie. Spokojną atmosferę tworzy ,,Devils of Last Night" by w refrenie przechodzić do wspaniałych wrzasków. Kolejny utwór to ,,Some Sell Their Souls". Przyjemny, jednak szczególnie mnie nie urzekł. Wręcz przeciwnie jest z ,,Witches". Bas niesamowicie tutaj brzmi. Chwytliwym riffem, a następnie solówką rozpoczyna się ,,Black Days". Klimatyczny kawałek. Po nim nadciąga ,,Holy Man", który rozpoczyna się lekko by przejść do ociężałego basu oraz świetnych wrzasków. Taki sam pomysł został zastosowany w utworze ,,Disappear". Kolejną mamy balladę ,,The Devil Took Her", dodaje ona piękna dla tego albumu. Na koniec mamy utwór tytułowy - ,,The Death of All Things". Jest taki wyróżniający się od reszty w pozytywnym sensie.
Nowy album Beastwars jest ciekawy. Ponownie można rzec o teorii trzeciego albumu. Czuć tutaj, że Panowie wiele osiągną jeszcze. Przyznaję ocenę 8/10.
Pogańska wściekłość, która nadchodzi.
Polska Arkona to jeden z lepszych zespołów black metalowych, który posiada teksty w języku polskim. Postał on z inicjatywy Khorzona, który znany jest również z Mussorgski. Stali się rozpoznawalni dzięki swojemu demo ,,Bogowie zapomnienia", jednak ich debiutancki album ,,Imperium" był czymś doskonałym.
Organami rozpoczyna się ,,Skrajna nienawiść egoistycznej egzystencji". Główny riff wchodzi do głowy i nie chce z niej wyjść. Tekst opowiada o wyjściu z kajdan niewoli. Ponownie pesymistyczny klimat posiada ,,Epidemia rozczarowania i nędza duchowa". A po nim nadchodzi ,,Każdy los to cień". Klawisze tutaj spełniają kawał wspaniałej roboty. Wolniejszy klimat, a tekst opowiada o tym czym jest los. Czuję tutaj odniesienia do ,,Króla Edypa" Sofoklesa. Jesień za oknem, a kolejny utwór to ,,Jesienne cienie czekające na kolejną reinkarnację". Idealnie się sprawdza na taką pogodę. ,,Wściekłość która nadchodzi" to pogarda dla tych, którzy kroczą za innymi nie myśląc samodzielnie. Nienawiść aż się wylewa z tego utworu. Mówiłem o wylewającej się nienawiści? Na ,,Pluję na twą marność psie!" jest jeszcze lepiej. Riffy są świetne, a refren aż chce się śpiewać. Album zamyka instrumentalny ,,Pogarda dla wrogów imperium wszechmocy".
Panowie po 5 latach wydali nowy album ,,Zeta Reticuli: A Tale About Hatred And Total Enslavement". Szczerze mówiąc nie rozumiem w jakim celu użyty jest język angielski na tytuł albumu, skoro teksty są w języku ojczystym. Album rozpoczyna ,,Kiedy głaz nadaje kształt boskiej naturze / Krąg ognia...". Cudowny jest główny riff. ,,Krąg ognia" to świetny wstęp do płyty. Po nim nadciąga ,,Demoniczne spojrzenia bogów skierowane na Arkonę w dobie rozkwitu nowej wiary...". Perkusja tutaj jest wspaniała tak samo jak wokal. Osobiście jest mi ciężko uwierzyć, że za wokale ponownie odpowiada Messiah. W ogóle inaczej brzmi, ale pomimo tego i tak jest okropny - taki jaki powinien być. Tekst opowiada o klątwie rzuconej przez słowiańskich bogów. Wstępny riff w ,,Pozorna wada niedostępności tajemnic bogów którymi nie gardzi pogańska duma..." to jeden z najlepszych riffów na tym albumie. Tekst to opowieść o trudzie uzyskania pojednania z bogami. Najdłuższy tytuł na płycie posiada ,,Niezwykle uciążliwa droga do gwiazd oraz odwieczna niemoc w zrozumieniu prawdy ukrytej na biegunach strachu...". Genialnie wyszedł w tym utworze refren. Wybitnym utworem jest 8-minutowy utwór ,,Gorycz Łez Nektaru Wieczności". Czuć z tego utworu gorycz i cierpienie. Świetnym smaczkiem tutaj jest czysty wokal. Kolejno usłyszymy ,,Odejdę w dniu gdy dźwięk zamilknie...". Na koniec albumu mamy ,,Zeta Reticuli - Ostateczne pojednanie ze stwórcami bez konieczności dalszej reinkarnacji...". Jest to wspaniały album i nie rozumiem dlaczego większość woli ,,Imperium" od tego.
Wczoraj była premiera albumu ,,Lunaris" - 6 w dorobku Arkony. Początek ,,Droga Do Ocalenia" kojarzy się zdecydowanie z rozpoczynającym ,,Skrajna nienawiść egoistycznej egzystencji" album ,,Imperium". Pierwsze co szokuje w tym utworze to jego długość - ponad 9 minut. Podobny czas trwania utworu pamiętam co najwyżej z albumu ,,Konstelacja lodu". Instrumentalnie ciągle jest wspaniale, jednak ten wokal... Nie jest zły, jednak są lepsze, szczególnie wokal Messiasha. ,,Ziemia" to, jeśli się nie mylę pierwszy utwór, który można było usłyszeć z nadchodzącego albumu. Szczególnie podoba mi się tutaj refren. Brzmienie starej Arkony czuję zdecydowanie na ,,Śmierć i odrodzenie". Ten utwór wywołuje we mnie takie same skrajne emocje jak powyżej opisane dwa albumy. Niezły jest ,,Nie dla mnie litość", jednak bez polotu. Jednak końcówka sprawiła, że utwór mnie do siebie przyciąga. Tekstu tworu ,,Lśnienie" jest wybitny. Na koniec usłyszymy ,,Lunaris" - utwór tytułowy. Wspaniały utwór na zamknięcie płyty.
Arkona jest zespołem, który miał wiele wokalistów. Stałą osobą w tej grupie jest tylko jedna osoba - Khorzon. Zawsze zadba, żeby Arkona nie utraciła swojego stylu pomimo zmian w składzie. Klawisze na najnowszym albumie nie odgrywają roli takiej jak kiedyś, ale i tak jest wspaniale. Przyznaję dla nowego albumu ocenę 7/10.
Organami rozpoczyna się ,,Skrajna nienawiść egoistycznej egzystencji". Główny riff wchodzi do głowy i nie chce z niej wyjść. Tekst opowiada o wyjściu z kajdan niewoli. Ponownie pesymistyczny klimat posiada ,,Epidemia rozczarowania i nędza duchowa". A po nim nadchodzi ,,Każdy los to cień". Klawisze tutaj spełniają kawał wspaniałej roboty. Wolniejszy klimat, a tekst opowiada o tym czym jest los. Czuję tutaj odniesienia do ,,Króla Edypa" Sofoklesa. Jesień za oknem, a kolejny utwór to ,,Jesienne cienie czekające na kolejną reinkarnację". Idealnie się sprawdza na taką pogodę. ,,Wściekłość która nadchodzi" to pogarda dla tych, którzy kroczą za innymi nie myśląc samodzielnie. Nienawiść aż się wylewa z tego utworu. Mówiłem o wylewającej się nienawiści? Na ,,Pluję na twą marność psie!" jest jeszcze lepiej. Riffy są świetne, a refren aż chce się śpiewać. Album zamyka instrumentalny ,,Pogarda dla wrogów imperium wszechmocy".
Panowie po 5 latach wydali nowy album ,,Zeta Reticuli: A Tale About Hatred And Total Enslavement". Szczerze mówiąc nie rozumiem w jakim celu użyty jest język angielski na tytuł albumu, skoro teksty są w języku ojczystym. Album rozpoczyna ,,Kiedy głaz nadaje kształt boskiej naturze / Krąg ognia...". Cudowny jest główny riff. ,,Krąg ognia" to świetny wstęp do płyty. Po nim nadciąga ,,Demoniczne spojrzenia bogów skierowane na Arkonę w dobie rozkwitu nowej wiary...". Perkusja tutaj jest wspaniała tak samo jak wokal. Osobiście jest mi ciężko uwierzyć, że za wokale ponownie odpowiada Messiah. W ogóle inaczej brzmi, ale pomimo tego i tak jest okropny - taki jaki powinien być. Tekst opowiada o klątwie rzuconej przez słowiańskich bogów. Wstępny riff w ,,Pozorna wada niedostępności tajemnic bogów którymi nie gardzi pogańska duma..." to jeden z najlepszych riffów na tym albumie. Tekst to opowieść o trudzie uzyskania pojednania z bogami. Najdłuższy tytuł na płycie posiada ,,Niezwykle uciążliwa droga do gwiazd oraz odwieczna niemoc w zrozumieniu prawdy ukrytej na biegunach strachu...". Genialnie wyszedł w tym utworze refren. Wybitnym utworem jest 8-minutowy utwór ,,Gorycz Łez Nektaru Wieczności". Czuć z tego utworu gorycz i cierpienie. Świetnym smaczkiem tutaj jest czysty wokal. Kolejno usłyszymy ,,Odejdę w dniu gdy dźwięk zamilknie...". Na koniec albumu mamy ,,Zeta Reticuli - Ostateczne pojednanie ze stwórcami bez konieczności dalszej reinkarnacji...". Jest to wspaniały album i nie rozumiem dlaczego większość woli ,,Imperium" od tego.
Wczoraj była premiera albumu ,,Lunaris" - 6 w dorobku Arkony. Początek ,,Droga Do Ocalenia" kojarzy się zdecydowanie z rozpoczynającym ,,Skrajna nienawiść egoistycznej egzystencji" album ,,Imperium". Pierwsze co szokuje w tym utworze to jego długość - ponad 9 minut. Podobny czas trwania utworu pamiętam co najwyżej z albumu ,,Konstelacja lodu". Instrumentalnie ciągle jest wspaniale, jednak ten wokal... Nie jest zły, jednak są lepsze, szczególnie wokal Messiasha. ,,Ziemia" to, jeśli się nie mylę pierwszy utwór, który można było usłyszeć z nadchodzącego albumu. Szczególnie podoba mi się tutaj refren. Brzmienie starej Arkony czuję zdecydowanie na ,,Śmierć i odrodzenie". Ten utwór wywołuje we mnie takie same skrajne emocje jak powyżej opisane dwa albumy. Niezły jest ,,Nie dla mnie litość", jednak bez polotu. Jednak końcówka sprawiła, że utwór mnie do siebie przyciąga. Tekstu tworu ,,Lśnienie" jest wybitny. Na koniec usłyszymy ,,Lunaris" - utwór tytułowy. Wspaniały utwór na zamknięcie płyty.
Arkona jest zespołem, który miał wiele wokalistów. Stałą osobą w tej grupie jest tylko jedna osoba - Khorzon. Zawsze zadba, żeby Arkona nie utraciła swojego stylu pomimo zmian w składzie. Klawisze na najnowszym albumie nie odgrywają roli takiej jak kiedyś, ale i tak jest wspaniale. Przyznaję dla nowego albumu ocenę 7/10.
piątek, 4 listopada 2016
W świecie marzeń.
Alcest to francuska grupa śpiewająca głównie w języku ojczystym. Zaczęli od grania raw black metalu i wydali demo ,,Tristesse hivernale". Po nim dwóch członków odeszło, a Neige został sam i nagrał debiut Alcest. Już na kolejny album ,,Écailles de Lune" dołączył Winterhalter.
Tą piękną okładkę stworzył Fursy Teyssier, który stworzył wiele okładek dla tego zespołu. Za miks oraz mastering odpowiada Benoît Rouxznana z zespołu Anorexia Nervosa. Już w pierwszym utworze - ,,Écailles de lune - Part 1" poczujemy spokojny klimat nasycony black metalowym brzmieniem. Druga część ,,Écailles de lune" to utwór przesiąknięty blackowymi skrzekami, kończąc się czystymi gitarami by przejść do utworu ,,Percées de lumière". Usłyszymy w kolejnym utworze damskie wokale, które dodają piękna dla tego albumu. Następnie mamy instrumentalny utwór ,,Abysses" stworzony przez tą samą osobę, która zajęła się okładką. Po nim nadchodzi ,,Solar Song". Utwór, który kojarzy mi się z wieloma wspaniałymi utworami z pogranicza dream popu. Album zamyka ,,Sur l'océan couleur de fer", spokojny i przyjemny utwór. Jedynym minusem tego albumu są na prawdę krótkie teksty, za to album i tak jest świetną robotą.
Kolejnym albumem, który bardzo mnie zaskoczył pozytywnie był ,,Les Voyages de l'Âme" wydany w 2012. Pierwszy utwór - ,,Autre temps" to spokojny utwór, który wprowadza nas do albumu. Najwspanialszym dziełem zespołu Alcest jest dla mnie ,,Là où naissent les couleurs nouvelles". Tekst jest wspaniały, a te zmiany ze spokojnego klimatu do szybkich partii i skrzeków są genialnie zaplanowane. Brzmi melancholijnie ,,Les Voyages de l'âme". ,,Nous sommes l'emeraude" to dość krótki utwór jak na tą grupę (Ponad 4 minuty). Jednak jest przyjemny w słuchaniu i jak najbardziej pasuje do pozostałych utworów. Następnie nadchodzi instrumentalny ,,Beings of Light". Pozwala się zrelaksować na początku, a black metalowe gitary sprawiają, że brzmi to jeszcze lepiej. Spływa niczym rzeka ,,Faiseurs de mondes" o wspaniałych dźwiękach wraz z akustycznymi gitarami. Przedostatnim utworem jest ponownie instrumental - ,,Havens" tym razem cały w spokojnym klimacie. Na koniec usłyszymy ,,Summer's Glory", przyjemny utwór.
Wraz z rokiem 2016 Alcest wydał nowy album - ,,Kodama". Już sam tytuł płyty jest interesujący, ponieważ Kodama to duch, który zamieszkuje stare drzewa. Za mastering odpowiada Mika Jussila, który jest znany z masteringu albumów dla takich zespołów jak Impaled Nazarene, lub Amorphis. Przechodząc do warstwy muzycznej to album rozpoczyna utwór tytułowy. Usłyszymy tutaj piękny wokal Kathrine Shepard znaną z projektu Sylvaine. To już był pierwszy smaczek, jeśli chodzi o ten album. Kolejny smaczek mamy na drugim utworze - ,,Eclosion", ponieważ usłyszymy tutaj black metalowe skrzeki, których zabrakło na poprzednim albumie francuzów ,,Shelter". Piękny tekst oraz warstwa instrumentalna występują w utworze ,,Je suis d'ailleurs". ,,Untouched" to utwór pozbawiony black metalowego brzmienia, jak najbardziej zalicza się do shoegaze. Kolejny utwór - ,,Oiseaux de proie" - przemówił do mnie najbardziej z tego albumu. Wpada w ucho i tutaj najlepiej słychać, że Neige oraz Winterhalter są w formie. Na koniec w miarę interesujący ,,Onyx"
Przykro mi stwierdzić, ale ten album nie wziął mnie jak poprzednie. Może to tylko aktualnie taka ocena, z czasem możliwe, że się zmieni. Jak na razie album ten otrzymuje ocenę 6,5/10.
Tą piękną okładkę stworzył Fursy Teyssier, który stworzył wiele okładek dla tego zespołu. Za miks oraz mastering odpowiada Benoît Rouxznana z zespołu Anorexia Nervosa. Już w pierwszym utworze - ,,Écailles de lune - Part 1" poczujemy spokojny klimat nasycony black metalowym brzmieniem. Druga część ,,Écailles de lune" to utwór przesiąknięty blackowymi skrzekami, kończąc się czystymi gitarami by przejść do utworu ,,Percées de lumière". Usłyszymy w kolejnym utworze damskie wokale, które dodają piękna dla tego albumu. Następnie mamy instrumentalny utwór ,,Abysses" stworzony przez tą samą osobę, która zajęła się okładką. Po nim nadchodzi ,,Solar Song". Utwór, który kojarzy mi się z wieloma wspaniałymi utworami z pogranicza dream popu. Album zamyka ,,Sur l'océan couleur de fer", spokojny i przyjemny utwór. Jedynym minusem tego albumu są na prawdę krótkie teksty, za to album i tak jest świetną robotą.
Kolejnym albumem, który bardzo mnie zaskoczył pozytywnie był ,,Les Voyages de l'Âme" wydany w 2012. Pierwszy utwór - ,,Autre temps" to spokojny utwór, który wprowadza nas do albumu. Najwspanialszym dziełem zespołu Alcest jest dla mnie ,,Là où naissent les couleurs nouvelles". Tekst jest wspaniały, a te zmiany ze spokojnego klimatu do szybkich partii i skrzeków są genialnie zaplanowane. Brzmi melancholijnie ,,Les Voyages de l'âme". ,,Nous sommes l'emeraude" to dość krótki utwór jak na tą grupę (Ponad 4 minuty). Jednak jest przyjemny w słuchaniu i jak najbardziej pasuje do pozostałych utworów. Następnie nadchodzi instrumentalny ,,Beings of Light". Pozwala się zrelaksować na początku, a black metalowe gitary sprawiają, że brzmi to jeszcze lepiej. Spływa niczym rzeka ,,Faiseurs de mondes" o wspaniałych dźwiękach wraz z akustycznymi gitarami. Przedostatnim utworem jest ponownie instrumental - ,,Havens" tym razem cały w spokojnym klimacie. Na koniec usłyszymy ,,Summer's Glory", przyjemny utwór.
Wraz z rokiem 2016 Alcest wydał nowy album - ,,Kodama". Już sam tytuł płyty jest interesujący, ponieważ Kodama to duch, który zamieszkuje stare drzewa. Za mastering odpowiada Mika Jussila, który jest znany z masteringu albumów dla takich zespołów jak Impaled Nazarene, lub Amorphis. Przechodząc do warstwy muzycznej to album rozpoczyna utwór tytułowy. Usłyszymy tutaj piękny wokal Kathrine Shepard znaną z projektu Sylvaine. To już był pierwszy smaczek, jeśli chodzi o ten album. Kolejny smaczek mamy na drugim utworze - ,,Eclosion", ponieważ usłyszymy tutaj black metalowe skrzeki, których zabrakło na poprzednim albumie francuzów ,,Shelter". Piękny tekst oraz warstwa instrumentalna występują w utworze ,,Je suis d'ailleurs". ,,Untouched" to utwór pozbawiony black metalowego brzmienia, jak najbardziej zalicza się do shoegaze. Kolejny utwór - ,,Oiseaux de proie" - przemówił do mnie najbardziej z tego albumu. Wpada w ucho i tutaj najlepiej słychać, że Neige oraz Winterhalter są w formie. Na koniec w miarę interesujący ,,Onyx"
Przykro mi stwierdzić, ale ten album nie wziął mnie jak poprzednie. Może to tylko aktualnie taka ocena, z czasem możliwe, że się zmieni. Jak na razie album ten otrzymuje ocenę 6,5/10.
czwartek, 3 listopada 2016
Szorstka muzyka niczym sierść.
O zespole Sierść wiadomo niewiele. Pochodzą z Warszawy, wydają w wytwórni Jasień i to by było na tyle. Pierwsze co wydali to demo ,,Sierść Sierść Sierść".
,,एक" (ek) możemy określić jako preludium do demo. Usłyszymy mocno przesterowane gitary, oraz damskie wrzaski A na ,,द्वि" (do), który jest najdłuższym utworem (trwa niecałe 5 minut). Wolny i wciągający rytm wprowadza ,,त्रि" (tin). Surowy klimat wraz z damskimi krzykami - wspaniałe. Basowymi uderzeniami rozpoczyna się ,,चतुर्" (ćar) by przybrać szybkie tempo. Co ciekawe usłyszymy tutaj nawet solówkę. Po nim nadchodzi ,,पञ्च" (panć). W połowie utworu jest riff prosty, ale taki, który mnie strasznie urzekł. Na koniec mamy ,,षष्" (ćhe), które rozpoczyna się riffem wywołującym niepokój by przejść do szybkich riffów. Ciężko to uwierzyć, ale w tym hałasie pod koniec czuć aż spokojne zakończenie.
Wraz z kolejnym rokiem grupa wydała nowe demo - ,,It's easy". Jak wszedł im ten album? Od razu dostajemy strzał od ,,Teraz". Czuć, że ciągle w formie. Widząc długość ,,W lesie" aż się zdziwiłem (trwa on 8 minut), bo byłem gotowy raczej na krótkie i zwięzłe utwory. Jednak zaskoczenie było bardzo pozytywne. Pierwsze minuty to wręcz wprowadzanie w trans, by przejść do agresywnych dźwięków. Tutaj krzyki są jakieś takie... Wręcz inne - lepsze. Klimat ,,⧝" jest o zabarwieniu melancholijnym, oraz depresyjnym. Po nim mamy pełen wściekłości ,,Nervoton". Jakoś nie urzekł mnie szczególnie ten utwór. Ciekawym utworem jest ,,☼". Mamy tutaj zmiany tempa, magiczny utwór. Na ,,Leżę" wszystko jest idealne, takie jakie powinno być. Jeden z krzyków to mnie powalił totalnie. Na koniec mamy ,,♕♕♕", który świetnie zamyka płytę.
Zespół Sierść to dawka surowej muzyki. Łączą oni black metal, noise, oraz punk. Utwory są świetne, a to co pozytywnie mnie zaskoczyło to symbolika w tytułach utworów. Przyznaję dla ich nowego albumu ocenę 9/10.
,,एक" (ek) możemy określić jako preludium do demo. Usłyszymy mocno przesterowane gitary, oraz damskie wrzaski A na ,,द्वि" (do), który jest najdłuższym utworem (trwa niecałe 5 minut). Wolny i wciągający rytm wprowadza ,,त्रि" (tin). Surowy klimat wraz z damskimi krzykami - wspaniałe. Basowymi uderzeniami rozpoczyna się ,,चतुर्" (ćar) by przybrać szybkie tempo. Co ciekawe usłyszymy tutaj nawet solówkę. Po nim nadchodzi ,,पञ्च" (panć). W połowie utworu jest riff prosty, ale taki, który mnie strasznie urzekł. Na koniec mamy ,,षष्" (ćhe), które rozpoczyna się riffem wywołującym niepokój by przejść do szybkich riffów. Ciężko to uwierzyć, ale w tym hałasie pod koniec czuć aż spokojne zakończenie.
Wraz z kolejnym rokiem grupa wydała nowe demo - ,,It's easy". Jak wszedł im ten album? Od razu dostajemy strzał od ,,Teraz". Czuć, że ciągle w formie. Widząc długość ,,W lesie" aż się zdziwiłem (trwa on 8 minut), bo byłem gotowy raczej na krótkie i zwięzłe utwory. Jednak zaskoczenie było bardzo pozytywne. Pierwsze minuty to wręcz wprowadzanie w trans, by przejść do agresywnych dźwięków. Tutaj krzyki są jakieś takie... Wręcz inne - lepsze. Klimat ,,⧝" jest o zabarwieniu melancholijnym, oraz depresyjnym. Po nim mamy pełen wściekłości ,,Nervoton". Jakoś nie urzekł mnie szczególnie ten utwór. Ciekawym utworem jest ,,☼". Mamy tutaj zmiany tempa, magiczny utwór. Na ,,Leżę" wszystko jest idealne, takie jakie powinno być. Jeden z krzyków to mnie powalił totalnie. Na koniec mamy ,,♕♕♕", który świetnie zamyka płytę.
Zespół Sierść to dawka surowej muzyki. Łączą oni black metal, noise, oraz punk. Utwory są świetne, a to co pozytywnie mnie zaskoczyło to symbolika w tytułach utworów. Przyznaję dla ich nowego albumu ocenę 9/10.
środa, 2 listopada 2016
Polacy nie gęsi, swój sludge metal też mają.
Zespół Obscure Sphinx to polska grupa sludge metalowa pochodząca z Warszawy. Ich ostatni album był świetny, jak jest tym razem?
Za tą enigmatyczną, ale jakże interesującą okładkę odpowiada Mario Duplantier znany jako perkusista zespołu Gojira. Pierwszy utwór - ,,Nothing left" - rozpoczyna się spokojnie, a następnie dochodzi do niego perkusja, która wręcz działa niczym trans. Słychać, że Wielebna jest w formie. Krzyki brzmią wspaniale, tak samo jak jej czysty wokal. Pod koniec usłyszymy piękne pianino. Kolejny mamy ,,Memories of Falling Down". Piękny, czysty wokal powala. W połowie przechodzi do tej agresywnej strony Wielebnej. Później ponownie usłyszymy tą spokojną stronę. ,,Nieprawota" jest przesycona klimatem pustki, jakbyśmy spadali w nicość. Ciężkie brzmienie sprawia, jakbyśmy tylko brnęli w dół. Wolny i spokojny początek przeszedł do wręcz black metalowego brzmienia, by przejść do najspokojniejszego momentu na płycie. Melancholijną atmosferę posiada ,,Memorare" i usłyszymy tutaj tylko czysty wokal. Wspaniałe brzmienie posiada ,,Sepulchre". Usłyszymy w refrenie wspaniały growl Zofii, który mnie pozytywnie zaskoczył. Na koniec mamy ,,At the Mouth of the Sounding Sea" ujawniające nam ostrą stronę zespołu. Utwór, oraz album zamykają akustyczne gitary.
Mówi się o sukcesie trzeciego albumu, tej grupie zdecydowanie się udało. Jest przyjemnie, inaczej niż na poprzednich albumach. Oceniam 8/10.
Za tą enigmatyczną, ale jakże interesującą okładkę odpowiada Mario Duplantier znany jako perkusista zespołu Gojira. Pierwszy utwór - ,,Nothing left" - rozpoczyna się spokojnie, a następnie dochodzi do niego perkusja, która wręcz działa niczym trans. Słychać, że Wielebna jest w formie. Krzyki brzmią wspaniale, tak samo jak jej czysty wokal. Pod koniec usłyszymy piękne pianino. Kolejny mamy ,,Memories of Falling Down". Piękny, czysty wokal powala. W połowie przechodzi do tej agresywnej strony Wielebnej. Później ponownie usłyszymy tą spokojną stronę. ,,Nieprawota" jest przesycona klimatem pustki, jakbyśmy spadali w nicość. Ciężkie brzmienie sprawia, jakbyśmy tylko brnęli w dół. Wolny i spokojny początek przeszedł do wręcz black metalowego brzmienia, by przejść do najspokojniejszego momentu na płycie. Melancholijną atmosferę posiada ,,Memorare" i usłyszymy tutaj tylko czysty wokal. Wspaniałe brzmienie posiada ,,Sepulchre". Usłyszymy w refrenie wspaniały growl Zofii, który mnie pozytywnie zaskoczył. Na koniec mamy ,,At the Mouth of the Sounding Sea" ujawniające nam ostrą stronę zespołu. Utwór, oraz album zamykają akustyczne gitary.
Mówi się o sukcesie trzeciego albumu, tej grupie zdecydowanie się udało. Jest przyjemnie, inaczej niż na poprzednich albumach. Oceniam 8/10.
wtorek, 1 listopada 2016
Legenda melodyjnego thrashu.
W thrash metalowym świecie Destruction jest bardzo dobrze znany. Zespół powstał z inicjatywy Michaela Sifringera, oraz
Marcela Schirmer. Już ich pierwsza EP była świetnym dokonaniem. Tak samo było z debiutem ,,Infernal Overkill". Jednak za serduszko złapał mnie drugi album Niemców ,,Eternal Devastation".Pierwsze dźwięki ,,Curse The Gods" wzbudzają niepokój. Następnie nadciąga thrash metalowa rzeź, ma się świadomość, że nie biorą jeńców. Niektórzy zainteresowani mogą kojarzyć ten utwór ze składanki Fenriza ,,Fenriz Presents… The Best of Old-School Black Metal". Jest to sprzeciw jakiejkolwiek wierze. Kolejny utwór to ponownie zbiór świetnych riffów - ,,Confound Games". Występuje tutaj świetne solo. ,,Life Without Sense" to utwór opowiadający o ludziach niepełnosprawnych i podejściu innych do takich osób. Wspaniale rozpoczyna się ,,United by Hatred". Tutaj mamy małą lekcję historii, ponieważ tekst mówi o Bitwie w Lesie Teutoburskim, gdzie wygrali Niemcy. Po nim nadchodzi z pełną agresją ,,Eterenal Ban". To utwór o odrzuceniu wszystkich zasad. Solówka tutaj to coś wybitnego. Kolejnym jest instrumentalny utwór. Jednak nie jakieś spokojne dźwięki, tylko porządny wpierdol. Spokojnie rozpoczyna się ,,Confused Mind", żeby przejść do thrashowego grania. Na koniec usłyszymy dźwięki noża, krzyk oraz śmiech. Czyżby to był Chory Rzeźnik?
Rok później panowie wydali genialną EP - ,,Mad Butcher". Za tą okładkę odpowiada Sebastian Krüger - ta sama osoba co za ,,Eternal Devastation". Pierwszy utwór, który usłyszymy to ,,Mad Butcher". Główny riff wpada w ucho, a tekst to coś co nawet w dzisiejszych czasach wygrywa, jeśli chodzi o tematykę. Pod koniec mamy zagrywkę chyba każdemu znanej ,,Różowej Pantery". Kolejno jest cover zespołu Plasmatics ,,The Damned". Oryginał jest wspaniały, a Destruction tutaj oddali osobistego ducha. Wspaniale im to wyszło. W balladowy sposób rozpoczyna się ,,Reject Emotions". Świetny utwór. Album zamyka instrumentalny ,,The Last Judgement".
W tym samym roku Panowie wydali album ,,Release from Agony". Za to wspaniałą okładkę odpowiada Joachim Lütke, który stworzył okładki m.in. dla zespołu Pyracanda. Usłyszymy tutaj gościnnie Ventora oraz Mille Petrozza znani z zespołu Kreator, oraz V.O. Pulver i André Grieder znani z zespołu Poltergeist. Album rozpoczyna się wspaniałym preludium ,,Beyond Eternity". Już po pierwszych dźwiękach utworu tytułowego wiemy, że jest to Destruction. ,,Dissatisfied Existence" to wspaniały utwór, a refren wyszedł tutaj genialnie. Usłyszymy tutaj mistrzowską solówkę. Klawiszami rozpoczyna się ,,Sign of Fear", a następnie wolnymi riffami, oraz akustyczną solówką. Jednak czym byłby Destruction bez thrashowego brzmienia? Wiadomo, że zaczynają powoli, żeby przejść do szybkich dźwięków. Po nim nadchodzi ,,Unconscious Ruins", solówki tutaj są przepiękne. Następnie usłyszymy ,,Incriminated", który jest pytaniem dlaczego Niemcy mają być potępiani za czyny, których dokonał Hitler. Świetny refren, który genialny jest na koncerty posiada ,,Our Oppression". Na koniec mamy ,,Survive to Die". Są wypluwane niczym jad, a gitary tną aż miło.
Panowie wydali jeszcze wiele albumów, jednak ja opisałem te, które najbardziej mnie do siebie przekonały. W tym roku Destruction nagrał nowy album - ,,Under Attack".
Za okładkę odpowiada Gyula Havancsák znany ze zespołu Bornholm, oraz robienia okładek dla Destruction od 2005 roku. Za miks oraz mastering odpowiada wspomniany już V.O. Pulver. Również on tutaj gościnnie gra na gitarze. Album rozpoczyna się utworem tytułowym. Czyste gitary, przechodzą do thrashowej sieczki. Jednak pierwsze co możemy wychwycić to fakt, że wokal Schmiera zdecydowanie się zmienił. Jednak ciągle brzmi to dobrze. Refren wpada w ucho, tak samo jak solówki. Po nim nadchodzi ,,Generation Nevermore", perkusja oraz bas są tutaj wspaniałe. Kolejny utwór - ,,Dethroned" nie trafia do mnie ani trochę. Gitary nie mają za grosz brzmienia Destruction, a perkusja jest nudna. Z mrocznym klimatem rozpoczyna się ,,Getting used to the Evil". Okrzyk Schmiela wyszedł tutaj świetnie. Przyjemne riffy, podoba mi się. Zakręcone riffy mamy w utworze ,,Pathogenic". Następnie nadchodzi ,,Elegant Pigs". Przyjemny utwór, jednak dupy nie urywa. Na szczęście po tym przychodzi przyjemny i melodyjny utwór - ,,Second to None". ,,Stand Up for What You Deliver" to kolejny utwór, który posiada ducha starego, dobrego Destruction. Solówka tutaj jest wybitna, czuć tutaj pełną formę. Niezły jest ,,Conductor of the Void". Niektóre riffy łapią, wokal jest dobry. Materiał na album kończy ,,Stigmatized" w piękny, thrashowy sposób. Jednak to jeszcze nie koniec. Mamy na dodatek cover zespołu Venom ,,Black Metal" wraz z Alexem Carmago, cudownie to brzmi. Na sam koniec mamy instrumentalny ,,Thrash Metal".
,,Under Attack" niezbyt mnie przekonuje, ale również nie jest złym albumem. Z powodu sentymentu oraz wspaniałego coveru zespołu Venom przyznaję ocenę 6,5/10.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)











